Nie paliłam się specjalnie do napisania na ten temat. Temat jest dyskusyjny, kontrowersyjny i trudny, choć w związku z powyższym na pewno ciekawy. Ryzykuję tym, że na moją głowę może zostać wylane wiadro pomyj - to wszak internet jest i wszyscy widzimy co się dzieje np. na każdym niemal forum - prędzej czy później pojawia się ktoś, kto delikatnie powiedziawszy wyrazi swoje poglądy w bardzo bezpośredni i mało subtelny sposób....(jeśli wiecie o czym mówię...). Ale jednak doszłam do wniosku, że nie napisać o tym byłoby zafałszowaniem obrazu miejsca, w którym mieszkam.
Mieszkam w typowo turystycznej miejscowości. Jest to jeden z najbardziej popularnych kierunków wakacyjnych. Znakomitą większość turystów stanowią Anglicy, a delej Szwedzi, Norwegowie, Rosjanie, Duńczycy, Polacy, Holendrzy, sporadycznie turyści z Mołdawii, Serbii itd. Tureckie słońce jest na tyle przyjazne, że sezon rozpoczyna się z początkiem maja, a kończy w ostatnich dniach października. Rok dzieli się więc na dwie części - sezon i zima. Różnią się one od siebie drastycznie.
Zimą cała okolica wygląda jak wymarłe miasto (oczywiście tylko pod względem gęstości zaludnienia ;)) Ulice są niemalże puste, większość restauracji i kawiarni zamknięta, nierzadko dookoła porozrzucane są gruzy. Im bliżej do wiosny, tym widoczna jest większa aktywność otoczenia. Dźwigi odgruzowujące restauracje, nowe płytki na chodnikach, sadzenie nowych drzewek, a także....odnawianie więzi z dziewczynami z poprzednich sezonów i szykowanie się na przypływ nowego narybku...
W tym temacie trudno uniknąć generalizowania i oceniania. Zastrzegam, że piszę tylko o NIEKTÓRYCH Turkach i NIEKTÓRYCH dziewczynach. Z tego co wiem ja (a wiadomo, że nie wiem wszystkiego i to tylko mały wycinek rzeczywistości), z tego co widziałam/słyszałam oraz aktualnie widzę/słyszę to generalnie jak chyba na całym świecie, tak i tutaj faceci dzielą się na dwie grupy: ostatnich drani i porządnych facetów. Oczywiście jesteśmy tylko ludźmi i czasem każdy z nas popełnia błędy i gubi się - takich umieszczam w grupie porządnych facetów, którzy się zagubili i tymczasowo oddali pełną decyzyjność innemu organowi niż mózg ;)
No i niestety prawda jest taka, że my kobiety nafaszerowane bajkami o miłości, często mimo zapewnień przed samą sobą i wszystkimi koleżankami o tym, że na nas jakieś tam sztuczki nie działają, wpadamy jak śliwka w kompot. Wersje całej zabawy są jednak dużo bardziej skomplikowane i nieczęsto wyrafinowane niż by się mogło wydawać.
Wersja najprostsza i najłagodniejsza: dziewczyna zakochuje się, a dla niego to tylko krótki wakacyjny romans.
Wersja dość często tu spotykana: dziewczyna zakochuje się, a dla niego jest tylko jedną z wielu dziewczyn w tym sezonie.
Wersja, którą dość często widuję: dziewczyna zakochuje się, a dla niego jest jedną z wielu dziewczyn w TYM TYGODNIU.
Wersja, którą również tutaj widuję: dziewczyna zakochuje się, a dla niego jest jedną z wielu dziewczyn w TYM DNIU (!).
Wersja, którą nierzadko widzę na co dzień: dziewczyna zakochuje się, a dla niego jest jedną z wielu dziewczyn oprócz ŻONY (z którą jak na Turka przystało ma minimum jedno dziecko).
Wersja, która także tutaj funkcjonuje: dziewczyna jest pijana i gotowa na wszystko, co on oczywiście przyjmuje (dają to bierz, biją to uciekaj....).
Wersja nieco bardziej szokująca: dziewczyna i jej przyjaciółka są pijane i gotowe na wszystko, co on oczywiście również przyjmuje.
Wersja szokująca i dla mnie kompletnie niezrozumiała: dziewczyna i jej siostra są pijane i gotowe na wszystko - on jest jeden, ale taka chwila może się nigdy dla niego nie powtórzyć.....
Wersja szokująca, kompletnie dla mnie niezrozumiała i chora: dziewczyna i jej matka są pijane....
Są jeszcze związki. Związki jak wszędzie są różne. Tutaj często są to związki Turków z Turczynkami lub związki Turków z cudzoziemkami (w tym rejonie od kilku pokoleń nikogo to nie szokuje). Związki normalne - rodziny, ciepłe, normalne rodziny z dziećmi, gdzie facet jest porządny, ma swój honor, szanuje żonę i rodzinę, jest NORMALNY i mają NORMALNY dom.
Są też związki młodszych Turków ze starszymi Angielkami zawarte przez facetów niestety często ze względu na korzyści materialne (nie będę pisać, że ZAWSZE z tego powodu, bo tak nie uważam).
Są też różne dziwne konfiguracje relacji (bo trudno to nazwać związkiem) połączonych z różnymi wersjami wyżej wymienionych romansów.
Generalnie czasem patrząc na to wszystko myślę sobie: Boże, Sodoma i Gomora. Dokąd ten świat zmierza? Jak bardzo zmienia się nasze myślenie i zachowanie kiedy jesteśmy na wakacjach? Jak duży wpływ mają filmy/reklamy/czasopisma na podtrzymanie romantycznego mitu o księciu z bajki, którego potem kobiety gotowe są zobaczyć w każdym kto spełnia choć jedno kryterium przystające do tego mitu? Jak bardzo alkohol może komuś zamroczyć myślenie? Gdzie mężczyźni mają moralne granice w zaspokajaniu swoich potrzeb seksualnych? Gdzie kobiety mają granice wakacyjnych "przygód"?
Pytania i teorie mnożą się. Ja przyjęłam wersję, że każda historia jest inna, tak jak i jej bohaterowie, którzy mają inne potrzeby, inne motywacje do określonych działań itd. A że ludzie muszą sobie jakoś uporządkować rzeczywistość, tworzą uogólnienia - stereotypy, które funkcjonują i będą zawsze funkcjonować. Przynajmniej dostarczają tematów do ożywionych dyskusji :) Nie ma to jak żywa interakcja!
Pozdrawiam szczególnie wszystkich będących w tzw. mieszanych związkach oraz tych, którzy podejmują decyzje inne niż większość - narażając się tym samym tej większości ;)
Na koniec mały bonus - zdjęcie - tak wygląda moja piękna turystyczna miejscowość zimą - myślę, że zdjęcie jest również doskonałą metoforą tego, co pozostaje w głowach i w życiu tym, którzy ostro "zaszaleli" latem...