sobota, 9 sierpnia 2014

Na plaży, na plaży fajnie jest!

Mam to szczęście, że mieszkam ok. 1 min od plaży. Plaży publicznej w Marmaris. Kto był w Marmaris i okolicach ten wie, że większość plaż tutaj należy do hoteli lub restauracji i nadmorskich pubów, w związku z czym leżaki i parasole są na nich płatne (w tym sezonie to ok. 7 - 10 lir za 1 leżak). Jeśli nie podoba Wam się opcja płacenia za leżak, zawsze możecie wybrać opcję, w której leżak macie za darmo, ale płacicie za zamawiane napoje. I tu przypomniała mi się pewna historia. Z dziwnych zachowań Polaków, które widziałam w Turcji, to należy do tych, których nie mogę zapomnieć.

Kilka lat temu na plaży właśnie byłam świadkiem tekiej oto przedziwnej sytuacji. Pewnego dnia przyszła na nią polska rodzina - pan w średnim wieku z żoną i nastoletnim synem. Pan ubrany był w specyficzną koszulkę, po turecku "atlet" czyli coś, co Turcy zakładają pod np. biała koszulę i co stanowi element garderoby zaliczany do bielizny. Do tego pan miał czapkę z daszkiem i kąpielówki w stylu lat 80-tych (czyli....przepraszam, ale wyglądające jak majtki). Niestety jest to bardzo często spotykany tutaj wizerunek Polaka. Ach, byłabym zapomniała - z reklamówką w ręce oczywiście! Choć w tym ostatnim akurat dla Turków nie ma nic dziwnego. Pan z rodziną skierował się szybkim i zdecydowanym krokiem w stronę wolnych leżaków, na których władczo pożył ręcznik i reklamówkę, oznajmiwszy, że wybiera opcję "leżak za darmo, płacę za napoje". Po całym dniu plażowania i zamawiania przeróżnych napoi chłodzących, przy wyjściu z plaży pan postanowił jednak przechytrzyć obsługę i powiedział, że to jakieś nieporozumienie i nie zamierza uregulować rachunku, ponieważ kupił wakacje All Inclusive i w hotelu powiedziano mu, że to obejmuje również plażę (warto dodać, że pan zatrzymał się w jednym z najtańszych hoteli w Içmeler, nie posiadających swojej plaży) i że nie do końca zrozumiał po angielsku, że za napoje trzeba będzie zapłacić (za to doskonale zrozumiał, że wtedy leżak będzie za darmo). Wywiązała się nieprzyjemna dyskusja, w wyniku której pan stwierdził, że choćby pękł to nie zapłaci, nawet jeśli miałby te leżaki myć i polerować. Obsługa stwierdziła, że w zasadzie to świetny pomysł :) Dano mu więc ściereczkę i pan razem ze swoim synem... wycierał i polerował 3 leżaki, pod nadzorem obsługi nie wahającej się czynić uwagi co do dokładności.

Anegdot z plaż mam wiele, nie tylko związanych z Polakami. Mnóstwo romansów, kłótni zakochanych, scen zazdrości, bójek, interwencji policji. Temat z pewnością nie do wyczerpania.

Plaża publiczna obok naszego domu to jednak zupełnie inna bajka. Po pierwsze: nie ma leżaków, więc nie ma problemu :) Po drugie: problemy, jeśli w ogóle na niej bywają, są zupełnie innego kalibru. Plaża położona jest w sąsiedztwie głównego deptaku w Marmaris i jednej z głównych ulic, która ciągnie się wzdłuż morza.

Podobnie jak na ulicach, tak i na plaży ok. 80% ludzi stanowią mężczyźni. O ile dla mnie i dla A. nie stanowi to większego problemu (dopóki wiesz, jak się zachować na plaży publicznej, będąc yabanci, a szczególnie blondynką), o tyle mam całkiem sporo koleżanek, których mężowie nie zgadzają się, żeby siedziały na tej właśnie plaży. Dlatego jeśli tam chodzę, to zazwyczaj sama lub z F., której mąż dla mnie jest ideałem tureckiego męża (zgadza się na wszystko, bo u nich w domu nie występuje w ogóle sytuacja "wyrażania na coś zgody", mąż ma do niej po prostu ZAUFANIE, czyli takie słowo, którego znaczenie w dużej mierze Turcy nie do końca pojmują w odniesieniu do związków). Ale ja wprost uwielbiam chodzić tam sama! Niestety w środku sezonu ze względu na temperaturę nie jestem w stanie wytrzymać dłużej niż godzinę. Zawsze pływam, słucham muzyki i czytam książkę. To mój totalny reset i nie potrzebuję do tego niczyjego towarzystwa, jest mi samej wprost wyśmienicie. Kiedy jakaś grupka facetów siada blisko mnie (ZBYT blisko), po prostu przesiadam się, bo dyskusja nie miałaby sensu. Ale generalnie jestem tam zazwyczaj tak pochłonięta sobą i swoim odpoczynkiem, że to chyba wystarczająca informacja niewerbalna dla otoczenia, że nie ma co ze mną zaczynać ;) Zawsze też staram się siedzieć wśród rodzin lub starszych pań - sprawdzony patent.

Kiedy natomiast chcemy poplażować razem z A., zazwyczaj jedziemy w jakieś bardziej kameralne miejsce, z dala od Marmaris, bliżej natury, gdzie jest jak najmniej ludzi - dla nas to wyznacznik nr1, a uwierzcie mi, że to niełatwy do zrealizowania cel w środku sezonu.

Kiedy piszę ten tekst, wiekszość z Was albo właśnie albo siedzi na plaży, albo to planuje, albo już za tym tęskni. No cóż...wszak "na plaży, na plaży fajnie jest!" :)


Plaża publiczna w Marmaris, GRUDZIEŃ

Turunç, KWIECIEŃ
Bywa i tak :) Günlücek, MAJ

Mój tegoroczny faworyt - plaża w Ölüdeniz, LIPIEC

Ayin Köyü, SIERPIEŃ

Akyaka, SIERPIEŃ
I teraz moje ulubione z serii znajdź 3 różnice:
Plaża publiczna w Marmaris, GRUDZIEŃ



Plaża publiczna w Marmaris, SIERPIEŃ (czyli środek sezonu)  :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz