wtorek, 13 września 2011

Moje wielkie tureckie...urodziny :)

Po doświadczeniach związanych z ostatnią imprezą, którą jakiś czas temu robiliśmy, co opisałam kilka notek wcześniej, tym razem moim marzeniem było spędzić moje urodziny tylko i wyłącznie w towarzystwie A. On na szczęście nie protestował, choć znając turecką gościnność i wszelkie prospołeczne zachowania, obawiałam się, że czy chcę czy nie chcę imprezę zrobić muszę. Na szczęście nie musiałam :)

To moje pierwsze urodziny w Turcji. Dla mnie oczywiście ma to znaczenie, bo jestem z tego rozbabranego egoistycznego pokolenia MTV (z czasów, kiedy było to naprawdę MTV, a nie to coś, co jest teraz niby tym samym kanałem, ale nie da się tego oglądać), dla którego urodziny to wielkie halo. Przyjaciele, znajomi, torty, świeczki, tańce, prezenty, niespodzianki itp. itd. Z wiekiem trochę mi przeszło. Jak widać nie muszę już robić imprezy na 30 osób, ba, nawet nie chcę! :) Teraz, po tym jak nie było mnie w Polsce pół roku, najpiękniejszym prezentem była dla mnie 6 osobowa konferencja na skypie z przyjaciółmi.

Była też niemiła i przez nikogo nie planowana niespodzianka - H. zadzwonił do nas z wiadomością, że nasz znajomy E. miał wypadek na skuterze ze swoją dziewczyną N. Trafili prosto do szpitala. E. wyszedł z wypadku bez żadnych obrażeń, poza ogromnym stresem (kilka lat temu jego brat stracił życie jadąc na skuterze). Za to N. zostanie w szpitalu przez kilka dni (dość duże obrażenia nogi). Oczywiste było, że wieczorem jedziemy do szpitala. Czy u nas w Polsce byłoby to też takie oczywiste? To właśnie jedna z różnic, które ciągle rzucają mi się w oczy. W Polsce staramy się taktownie okazywać zainteresowanie i współczucie, ale nie wchodzić z butami, co nazywamy szanowaniem prywatności. Bo może np. ktoś kto przeszedł wypadek, serię zabiegów, stres, może wcale nie życzyć sobie wizyt kogoś dalszego niż rodziny. Tutaj największym nietaktem byłoby nie przyjść z wizytą. Kiedy ojciec A. wyszedł ze szpitala po operacji, następnego dnia przez dom rodziców A. przewijały się dosłownie wycieczki krajoznawcze. Kiedy E. jakiś czas temu pokłócił się na śmierć i życie ze swoją matką, wszyscy razem z nim omawiali temat rozkładając go wspólnie na czynniki pierwsze. Ja subtelnie starałam się okazywać zainteresowanie, nie pytając jednak o intymne szczegóły ich kłótni. Jednak E. ewidentnie czekał na tego typu pytania z mojej strony, gotów opowiedzieć mi historię całego rodu! :)

Późnym wieczorem, po wyjściu ze szpitala myślałam, że jednak w sytuacji jaka niespodziewanie zaistniała, celebrowanie moich urodzin odłożymy nieco w czasie. I tu byłabym zapomniała o słynnym tureckim romantyźmie! A. zabrał mnie na spacer po porcie w Marmaris, który zakończył się w restauracji na romantycznej kolacji. Nie bez powodu o tym piszę. Otóż nawet w najbardziej elegenckiej restauracji nad brzegiem morza z międzynarodową klientelą kilka rzeczy może co najmniej zadziwić. Przed wejściem niezwykle elegancki mężczyzna w pięknej koszuli (nie jakiejś tam z bazaru za 10 lirów) zachwala wspaniałości lokalu i zaprasza do środka. Zarówno na poziomie werbalnym, jak i niewerbalnym radzi sobie wyśmienicie. I ta mowa ciała w stylu co najmniej prezentera prowadzącego galę Oskarów! Jakieś było moje zdziwienie, gdy ów James Dean pokazując nam gablotę ze świeżymi rybami i ośmiornicą, nagle otworzył ją i wziął W SWOJE ELEGENCKIE DŁONIE rybę wybraną przeze mnie i rybę wybraną przez A. i iście królewskim gestem położył je na wielki talerz, który powędrował do kucharza (!!!!!). Zrobił to rzecz jasna bez żadnych rękawiczek. Gołą ręką.

W restauracji cudny widok na port, na inne restauracje, eleganccy kelnerzy. Pojawiają się ryby. I tu proszę, pouczcie mnie, jeśli o czymś nie wiem, naprawdę będę wdzięczna. Otóż kelner zwraca się do mnie z pytaniem: czy otworzyć pani rybę? Na co ja robię oczy mniej więcej takie jak moja ryba i pytam: słucham? Na co kelner: czy otworzyć pani rybę? Kiwam tylko głową, że poproszę i widzę jak kelner bierze mój talerz na bok i stosuje kilka tajemniczych i super profesjonalnych cięć na mojej rybie, następnie ruchem szybkim jak błyskawica usuwa ości i nie naruszając kształtu ryby podaje mi ją ponownie gotową do spożycia :) No proszę, co za niespodzianka.

Pora deseru była bardzo miłym zaskoczeniem - w całej restauracji nagle zgasło światło i trzech kelnerów z małym torcikiem z palącymi się zimnymi ogniami odśpiewało mi uroczyste Happy Birthday. Kiedy postawili torcik na stole, pochyliłam się nad nim z lekkim niedowierzaniem - czekoladowy torcik przystrojony był.....PIETRUSZKĄ! :) To dopiero fantazja!


Kiedy podniosłam wzrok, A. wysunął spod stołu małe pudełeczko z prezentem - wymarzonym przeze mnie naszyjnikiem z moim imieniem w stylu Carrie Bradshaw (to właśnie mam na myśli nazywając moje pokolenie pokoleniem MTV :)). Następnie wstał, podszedł do mnie i założył mi naszyjnik na szyję. Tak, było to bardzo romantyczne.  Tak, wszyscy na nas patrzyli.  I tak - romantyzm Turków jest jak baklava dla Polaków - przesłodzony :) Ale nawet jeśli przesłodzony, to przynajmniej jest i to się chwali!

Po deserze zostaliśmy już tylko z dwiema szklaneczkami rakı i kelnerem....sprzątającym okruszki z naszego stolika małym, przenośnym....ODKURZACZEM SAMOCHODOWYM!!!!! No tak, przecież musimy mieć elegancki, biały obrus, to się przecież rozumie samo przez się :)


Dobrze schłodzona rakı to najlepszy według Turków dodatek do ryby - zgadzam się w pełni!

Mój ukochany chleb czosnkowy - jeśli o mnie chodzi, to spokojnie mógłby mi on wystarczyć za danie główne, tylko ewentualnie ok/3 sztuki i ja jestem już w 7 niebie :)

Widok z tarasu naszej restauracji
PS. Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za życzenia. Nie jestem w stanie opisać tego jak miło mi było dostać tyle fajnych, ciepłych życzeń i miłych słów :) Urodziny to chyba jednak najfajniejszy dzień w roku! :)

3 komentarze:

  1. Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin! :) Oby Ci się cudownie mieszkało w tej Turcji.

    Jeśli chodzi o podawanie bez rękawiczek ryby czy ośmiornic - ja nie widzę w tym nic dziwnego, a jeśli chodzi o higienę - przecież surowego nie zjesz, poddane to będzie obróbce termicznej, a wtedy nawet najgorsze bakterie zgina...nie ma się co przerażać :)

    Otwieranie ryby - to znaczy, ze trafiliście do prawdziwej i bardzo eleganckiej restauracji , na pewno także drogiej. W zwykłych restauracjach kelner nie "otworzy" Ci ryby. Jest to zwyczaj wyłącznie dla "wybitnych" restauracji :)

    Ten odkurzacz tylko popsuł całą otoczkę...tez tego nie lubię - jak dla mnie to jest mega niehigieniczne...Siedzisz, może coś jesz, a jak nie masz napój w szklance i przychodzi koleś i dmucha Ci odkurzaczem...lepiej szczoteczka i mini szufelka (nawet elegancko to wygląda wg mnie). Mógłby "odkurzyć" po Waszym wyjściu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Ci za życzenia :) I dzięki za info a propos restauracji. Znaczy, że byłam w eleganckiej i "wybitnej"! :) No to mi się podoba :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń