piątek, 13 stycznia 2012

Chusta na głowie u kobiet czy zmiana zachowań u mężczyzn?


Wydaje się, że na ten temat powiedziano już wszystko. To i ja swoje dorzucę.

Noszenie burki to kwestia bardzo obszerna, którą analizuje się od lat. Próbą takiej analizy jest dokument, który wczoraj obejrzałam - "Kobiety Islamu"("Woman of Islam", 2003). Film przedstawia historię noszenia chust przez muzułmanki. Twórcy przeprowadzili wywiady zarówno z naukowcami specjalizującymi się w temacie, jak i z muzułmankami z różnych stron świata, z różnych środowisk. Nie będę tutaj streszczała filmu. Napiszę jedynie o tym, co dla mnie było najważniejsze. 

Pierwsza sprawa, która dla mnie jest istotna to to, że w Koranie nigdzie nie ma zapisu o nakazie noszenia chusty przez kobietę. Jedyna wzmianka o okrywaniu ciała dotyczy zasłaniania piersi. Same muzułmanki o noszeniu burki wypowiadają się różnie - w zależności od kraju, w którym przyszło im żyć. Inny stosunek do noszenia chusty mają te, które są lub były do tego zmuszane przez obowiązujące prawo np. w Pakistanie i te, które były zmuszane do ich zdjęcia - np. w Turcji (w miejscach publicznych np. na uniwersytecie). Jednak we wszystkich wypowiedziach oprócz aspektu religijnego, pojawia się wspólna konkluzja, która mnie tak bardzo porusza - bez względu na to, czy kobiety te lubią, czy nie lubią okrywać głowy, wszystkie zgodnie twierdzą, że noszenie chusty często ułatwia im funkcjonowanie w życiu codziennym. 
Co konkretnie jest łatwiejsze? A no na przykład to, że mogą zrobić zakupy bez skrępowania spowodowanego natarczywym obserwowaniem ich przez mężczyzn. Ale też to, że np. w pracy ich cechy charakteru, wiedza, umiejętności i kompetencje wychodzą na pierwszy plan, a wygląd na drugi. A wreszcie, że mogą po prostu czuć się bezpieczniej kiedy idą same ulicą.

To ja się w tej sytuacji pytam - czy mężczyźni w krajach muzułmańskich są jak zwierzęta? Znaczy, że pozbawieni są kontroli nad swoimi zachowaniami? Znaczy, że nie istnieje u nich wolna wola? Znaczy, że nie potrafią odróżnić dobra od zła? Znaczy, że widząc kobietę, będą się w najlepszym wypadku gapić  jak sroka w gnat? Czym konkretnie różni się grupka muzułmańskich mężczyzn wpatrujących się natarczywie w kobietę od grupki Polaków wykrzykujących i gwiżdżacych za jej plecami? Może jedynie wyborem środków wyrazu zdeterminowanym kulturowo.

Bez względu na kraj i pochodzenie nie rozumiem jak niektórzy mężczyźni muszą czuć się bezkarni i jakie muszą mieć o sobie mniemanie, myśląc, że mogą się zachowywać w ten sposób w stosunku do kobiet. No właśnie, jak się zachowują, że w efekcie zmusza to tyle kobiet do zasłaniania atrybutów swojej kobiecości dla świętego spokoju? Zachowują się tak, jak wszędzie na świecie zachowuje się pewien typ facetów - natarczywie. To ci, których gwizdy i nie kończące się komentarze słyszą za swoimi plecami kobiety, które idą ulicą i mają na sobie coś, co można określić jako kobiece lub seksowne. Kiedy masz dobry dzień, świeci słońce, a ty masz na sobie sukienkę, w której wiesz, że wyglądasz fajnie, kilka miłych słów poczytujesz za komplement. Podkreślam: kilka miłych słów, ale nie nagabywanie! Kiedy natomiast pracujesz w banku, masz na co dzień na sobie elegancki garnitur i szpilki i wyglądasz w tym kobieco, ale po raz kolejny idąc ulicą słyszysz gwizdy za plecami i słowa, których nie powinno się pozostawiać bez odpowiedzi, to pewnego dnia szlag cię może trafić. Poza tym należałoby zauważyć, że część pań te gwizdy może odczytać jako komplement, a inne panie jako przedmiotowe traktowanie lub po prostu zachowanie, które wprawia w zakłopotanie. Tak czy inaczej jakoś za przystojnym facetem nikt nie gwiżdże na ulicy! Nie idzie za nim grupka dziewczyn komentując na głos kształt jego pośladków. Dlaczego więc my kobiety musimy stawiać czoła takim fantastycznym wyzwaniom jak natarczywe wpatrywanie się, albo próby dotykania w środkach komunikacji publicznej kończące się nierzadko agresją słowną? Halo, co jest z niektórymi facetami????

I ja tutaj trochę te muzułmanki rozumiem. Mają po prostu dość. Do tego stopnia dość, że rezygnują z kobiecości, kiedy wychodzą na ulicę. Tylko, że to trochę tak, jakby się poddały. A dlaczego niby facetom wolno więcej??? Warto też dodać, że mężczyźni często popierają zasłanianie się przez ich żony, żeby chronić je przed niebezpieczeństwem - czyli innymi mężczyznami. Przekonanie wewnętrzne plus wsparcie zewnętrzne i koło się zamyka. Warto też dodać, że w Koranie NAJPIERW jest wzmianka o tym, że to MĘŻCZYŹNI MAJĄ OPUSZCZAĆ WZROK I BYĆ SKROMNI, a POTEM, że kobiety mają zrobić to samo i ubierać się skromnie. 

Tylko co to wszystko oznacza? Że kobiety Zachodu nie zasłaniają głowy i ciała, bo mają większą odwagę w przeciwstawianiu się mężczyznom od setek lat? Na początku filmu mowa jest o bardzo silnych kobietach wschodniego świata - o matriarchacie w Arabii za czasów początku Islamu, o pierwszej żonie Mahometa, która tak jak on zajmowała się handlem (która sama zaproponowała mu małżeństwo!). Co się więc stało? Prosta i oczywista sprawa - za czasów wojen  siła fizyczna mężczyzn okazała się być niezbędna. To w tym właśnie przewyższali kobiety. Czy to właśnie jest argumentem decydującym o ich wyższości? Dlaczego więc zachodnie kobiety okazały się mieć więcej siły w manifestowaniu swojej równości? Bo rzadziej mężczyźni stosują wobec nich przemoc fizyczną niż w krajach Bliskiego Wschodu?

W Turcji sprawa noszenia burek jest skomplikowana i to na swój własny sposób. Tutaj narzucono całemu społeczeństwu pozbycie się w życiu społecznym i politycznym wszelkich religijnych atrybutów - w tym oczywiście chust. Na siłę przeprowadzono modernizację przez westernizację. W filmie przedstawiono ciekawą historię Merve Kavakçı - tureckiej polityk noszącej chustę, dotkniętej wieloma represjami z tego powodu, łącznie z wyprowadzeniem siłą z parlamentu, jak i pozbawieniem tureckiego obywatelstwa (!). Burka w Turcji często postrzegana jest jako objaw zacofania. Ale noszenie jej w Turcji oraz modernizacja, o której wspomniałam to temat rzeka zdecydowanie do poruszenia w oddzielnym poście. Na ten moment jednak chcę powiedzieć, że coś się we mnie buntuje, kiedy wyobrażam sobie takie narzucenie danego stylu życia i to w tylu aspektach (łącznie ze zmianą języka - słynne reformy Atatürka w drugiej połowie lat 20-stych). Co z historycznym i kulturowym dziedzictwem? Co z tożsamością obywateli? Jak musieli się czuć zagubieni w tych wszystkich zmianach. Jak wielką władzę musiał mieć Atatürk i siłę przekonywania, żeby sprawić, że inni, tak jak on uwierzą, że to droga ku lepszemu, ku nowoczesności, rozwojowi. 

Poruszyłam wiele kwestii na pozór nie związanych ze sobą. Dla mnie jednak wszystko to ma jeden wspólny mianownik - wolność jest wartością cenioną przeze mnie nade wszystko. Zaraz po niej - równość dla kobiet i mężczyzn :) Natomiast panaceum na problemy z tym wszystkim związane - EDUKACJA I ROZWÓJ. 

To by było na tyle na dziś jeśli chodzi o moralizatorstwo oraz wypluwanie z siebie przemyśleń i poglądów  ;) Na koniec coś, co mi się bardzo kojarzy z tym, o czym napisałam.




2 komentarze: