czwartek, 4 października 2012

"Ne iş yapıyorsun?" czyli PRACUJĘ, WIĘC JESTEM


Siedzę na przeciwko szeroko otwartego okna. Przede mną rozciąga się piękny, górzysty krajobraz (żeby nie było zbyt idealnie, krajobraz przysłania mi troszeczkę sąsiedni pensjonat - siedziba rosyjskich rezydentów biur podróży). Słońce grzeje niemiłosiernie, mimo, że to już przecież końcówka września. Jeszcze tydzień temu byliśmy przekonani, że lato powoli opuszcza Icmeler. Temperatura spadła wtedy do 35 w dzień i ok. 25 stopni w nocy. Wieczorami wiatr wiał niemiłosiernie i wyciągnęliśmy nawet nasze zimowe piżamki. A tu niespodzianka - wieczory co prawda już do ciepłych nie należą, ale za to dni wprost przeciwnie. Temperatury znowu oscylują wokół 45-43 stopni, a plaże i hotele (których w Marmaris jest naprawdę bardzo dużo, co widać np. TUTAJ) nadal są pełne. Co prawda klientela nieco się zmieniła i znowu średnia wieku nie przekracza 70-tki, ale osobiście wolę właśnie ich, niż turystów przyjeżdżających w środku sezonu...

Niestety nie udało mi się w tym sezonie znaleźć pracy w charakterze rezydenta, ani pilota wycieczek, mimo, że mam licencję, identyfikator, rekomendację itp. Powód jest prosty - czekałam tak długo na wydanie mojej legitymacji przez urząd marszałkowski, że kiedy wreszcie ją otrzymałam, sezon się już dawno rozpoczął i wszystkie miejsca były już dawno obsadzone. Pomijając fakt, że gdziekolwiek nie zgłaszałam mojej kandydatury, wszędzie słyszałam, że dla polskich biur podróży to jeden z najgorszych sezonów od lat - zresztą każdy z Was zapewne słyszał o bankrutujących biurach podróży. Ale skoro było już w turystyce źle, to teraz może być tylko lepiej, prawda? :) W związku z tym mam nadzieję, że może w następnym sezonie troszkę sobie "popilotuję" ;)

Tak się jednak złożyło, że pośrednio pracuję jednak w turystyce. Nasz dobry znajomy ma salon fryzjerski w hotelu w Marmaris i zatrudnił mnie jako tzw. infocu - dla mnie najlepszym chyba polskim odpowiednikiem tego stanowiska jest...akwizytor :) Nie znoszę tego słowa, ani specyfiki tej pracy w odniesieniu do polskich realiów. Tutaj jednak wygląda to nieco inaczej...

W swoim życiu zawodowym zdarzało mi się robić bardzo różne i przeważnie nie powiązane ze sobą rzeczy. Pracowałam w przedszkolu, w cukierni, w dużej firmie konsultingowej, w domu przez internet,  w instytucie organizującym szkolenia psychologiczne, w salonie fryzjersko-kosmetycznym, byłam nauczycielem prywatnym, opiekunką, asystentką, hostessą, copywriterem, specjalistą ds.marketingu, asystentką ds. finansów, managerem biura itd.....A wymieniam to wszystko tylko z tego względu, żeby uświadomić Wam, że mimo, iż pracowałam w różnych miejscach i środowiskach, to nigdzie nie zetknęłam się z takimi obyczajami panującymi w miejscu pracy, jakie panują tutaj. A oto co wprawiło mnie w zdumienie, zaciekawiło mnie, ewentualnie zszokowało:

1. TOTALNY LUZ. 
Totalny luz w moim przekonaniu przejawia się w pracy tutaj na różne sposoby. Począwszy od tego, że nie przejmujemy się zbytnio tzw. dyscypliną, zakończywszy na tym, że przy klientach jesteśmy absolutnie SOBĄ. Oczywistym jest fakt, że pojmowanie czasu jest tutaj zupełnie inne niż powiedzmy...w środkowej Europie. Po tym jak wiele razy świeciłam oczami przed klientami, którzy po mojej rekomendacji naszego salonu przyszli na umówioną wizytę na konkretną godzinę i zmuszeni byli czekać np. pół godziny lub GODZINĘ dłużej, nauczyłam się już że:
  • 5min = ok*. pół godziny
  • 15 min = ok. 45-50 min.
  • 1h = ok.2 h
  • jeszcze dzisiaj = raczej jutro
* "około" ma tutaj kluczowe znaczenie...

Totalny luz przejawia się również w kontakcie z klientem - zarówno werbalnym, jak i niewerbalnym. O ile przyzwyczaiłam się już do przeróżnego poziomu żartów w klientami w turystyce, tak do dziś trudno mi przyzwyczaić się do postawy, którą prezentuje wiele sprzedawców. Ja jestem z pokolenia, które uczone było w każdym miejscu pracy, że "klient nasz pan" i że zawsze "frontem do klienta" i że kiedy klient wchodzi, my wstajemy, witamy go z uśmiechem i służymy mu pomocą. Owszem, nie przeczę, część właścicieli sklepów tak właśnie się zachowuje. Są to np. jubilerzy, którzy wiedzą, że każda osoba przekraczająca próg ich sklepu, potencjalnie może w nim zostawić kilkaset lir. Natomiast to, co ja widzę na co dzień, to mój szef, który ogląda tv w naszym salonie z bosymi nóżkami na szklanej półeczce obok suszarki do włosów, i który tych nóżek wcale nie zdejmuje, kiedy klient wchodzi :) Swoją drogą E. - czyli mój szef - jest jednocześnie osobą inteligentną, oczytaną, zaangażowaną politycznie, generalnie potrafi być czarującym młodym mężczyzną - w końcu z tych i innych względów przyjaźnimy się z nim. Kiedyś powiedziałam E., że w Polsce takie zachowanie w pracy byłoby nie do pomyślenia. On wytłumaczył mi jednak, że najważniejsze to być naturalnym, a nie na siłę sympatycznym. Tu argumenty mi się skończyły, bo w gruncie rzeczy to się z nim zgadzam! Choć mimo wszystko jednak automatycznie wstaję, kiedy klient wchodzi...

2. W JEDZENIU W PRACY NIE MA NIC ZŁEGO.
Takie proste i oczywiste, a takie dla mnie odkrywcze. Niestety w kilku miejscach, w których pracowałam w Polsce, musiałam albo ukrywać się z jedzeniem podczas pracy, albo nawet nie miałam kiedy i jak zjeść. Poza tym zawsze było do tego przeznaczone tzw. zaplecze, kuchnia itp. Absolutnie nie wyobrażałam sobie wcześniej, żeby jeść na oczach klientów. Tutaj - nic z tych rzeczy, szybko wytłumaczono mi, że przecież jedząc nie robię nikomu nic złego, prawda? Że to jedna z najnormalniejszych czynności na świecie i nie ma powodu, żeby się z nią ukrywać. Sam pomysł chodzenia na jakieś zaplecze wydał się moim znajomym z pracy co najmniej dziwny. W sumie racja...
Kiedy idąc ulicą w Turcji w porze śniadania, czy lunchu rozejrzycie się dookoła, zobaczycie wielu sprzedawców siedzących na przeciwko swoich sklepów i jedzących wspólny posiłek z innymi sprzedawcami z sąsiednich sklepów. I nie jest to jakaś tam broń Boże kanapka! Często przed sklep wyjeżdża patelnia z menemenem (wielkoskładnikowa jajecznica), chleb, oliwki, ser, pomidory, herbata i co tylko im jeszcze przyjdzie do głowy :)

3. KIEDY KLIENTOWI COŚ SIĘ NIE PODOBA, MY MOŻEMY POWIEDZIEĆ, ŻE NIE PODOBA NAM SIĘ KLIENT :)
Tak, to mnie chyba zaskoczyło najbardziej...Wcale nie musimy na siłę dbać o dobro klienta, kiedy on w sposób oczywisty jest dla nas niemiły i domaga się czegoś, co w naszym przekonaniu mu się nie należy. Możemy mu wręcz powiedzieć, że nie mamy ochoty widzieć go już więcej w naszym sklepie/salonie itp.! Ja, wytresowana w zachowywaniu opanowania w konfrontacji z trudnym klientem dowiaduję się, że tutaj na dobrą sprawę wcale mi to nie jest niezbędne do życia, bo kiedy mi się coś nie podoba, mam prawo wyrazić to - tak samo, jak i klient. I w zasadzie mam prawo pokazać klientowi bez ogródek drogę do drzwi! Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zrobiła coś podobnego, ale kto wie, po tylu latach hamowania się....;D

4. PRACUJEMY OD RANA DO NOCY I NIE MAMY WOLNYCH WEEKENDÓW.
To tutaj niestety norma w sezonie letnim dla większości zawodów powiązanych z turystyką. Mnie na szczęście ta norma nie dotyczy, ale tylko z tego względu, że pracuję u znajomego i jak wiecie robię też różne inne rzeczy związane z pisaniem itd., więc przychodzę tylko na kilka godzin do salonu. Jednak zarówno E. jako właściciel i fryzjer, jak i nasz znajomy H., który pracuje w małym sklepiku połączonym z naszym salonem, jak i cała obsługa hotelu pracuje min. 12h dziennie. Bez dni wolnych. Wakacje mamy zimą. Póki co, o każdej porze dnia i nocy turyści robią zakupy, modelują włosy przed wyjściem do klubu, kupują złoto, rezerwują wycieczki itp., więc wszyscy siedzą w pracy do oporu. To chyba jedna z najtrudniejszych do zaakceptowania rzeczy dla osób, które chcą się tu osiedlić. Nie raz słyszałam od turystów, że Turcja to piękny kraj, ale wygląda na to, że praca tutaj do lekkich nie należy. Trudno zaprzeczyć.

5. PRACUJĘ WIĘC JESTEM.
Uważam, że Turcy są bardzo pracowitym narodem, zdającym sobie dobrze sprawę z tego, że przeważnie tylko ciężką pracą można coś osiągnąć. Tutaj zaraz po pytaniu "jak masz na imię" i "jak się masz" pada najważniejsze: "ne iş yapıyorsun?" - czyli "gdzie pracujesz/czym się zajmujesz". Dotyczy to w takim samym stopniu mężczyzn, jak i kobiet. Jak już kilkakrotnie na tym blogu wspominałam, w Icmeler i Marmaris niewiele jest tradycyjnych, muzułmańskich rodzin, gdzie kobieta zajmuje się tylko domem. Ewentualnie są jeszcze bogate rodziny, które mogą sobie pozwolić na to, że kobieta nie musi pracować. Większość jednak prezentuje zachodni model, gdzie kobieta i mężczyzna pracują zawodowo. Ktoś, kto nie pracuje, uważany jest po prostu krótko mówiąc... za darmozjada - to chyba najlepsze określenie. O ile kobiecie może to jeszcze w pewnych środowiskach częściowo jakoś tam ujść na sucho, bo np. ma małe dzieci, o tyle mężczyzna nie pracujący uważany jest po prostu za nieudacznika i z pewnością osobę mającą jakiś problem (np. z alkoholem, narkotykami, hazardem itp.), skrajnie: w ogóle nie jest mężczyzną! :)

6. NIE MA GRANIC.
Granica między sprzedawcą a klientem nie jest wyraźna i czasem się zaciera. Często widzę, jak w sezonie letnim moim tureckim znajomym w zastraszającym tempie przybywa różnego rodzaju znajomych na facebooku. W efekcie powstają przyjaźnie i wszelakie związki - i te na serio i te z przymrużeniem oka, ale czasem i takie, które kończą się...związkami małżeńskimi.

7. MUSIC MAKES THE PEOPLE COME TOGETHER!
Ważnym, powiedziałabym nieodłącznym wręcz elementem pracy w Turcji jest....MUZYKA OCZYWIŚCIE! :) Muzyka, przy której śpiewamy klientowi do ucha, muzyka przy której podrywamy się ze sprzedawcą z sąsiedniego sklepiku do tańca, muzyka, której słuchamy w zadumie, pomagająca przerwać stan apatii, kiedy żaden klient nie przyszedł od 2 godzin... :)
  





1 komentarz:

  1. Oj tak, jedzenie w czasie pracy - wchodzisz do sklepu z ubraniami, a tam... rozłożony stół i przerwa w obsługiwnaiu klientów, bo przecież czas na iftar :) A wokoło zapachy, że aż w brzuchu burczy :) Zawsze dziwiło mnie też, że większość aptek zamykanych jest około 18-19, natomiast sklepy z butami czy bielizną są otwarte do 23, 24 - i o tej porze niekiedy panuje tam spory tłok!

    OdpowiedzUsuń