piątek, 18 stycznia 2013

Mój Mehmet Ali Birand...

źródło: www.hurriyetdailynews.com 
Kiedy prawie 2 lata temu przeprowadziłam się do Turcji, mój turecki ograniczał się głównie do "jak się masz" itp. (o czym zresztą dobrze wiecie z mojego bloga). Powoli zapoznawałam się z tym krajem, z jego kulturą, obyczajami, polityką, ekonomią i problemami społecznymi, ale tym razem "od środka", nie z ust europejskich komentatorów. Kupowałam wtedy tylko jedną gazetę "Hürriyet Daily News" - angielsko-języczny dziennik, która wówczas była moim przewodnikiem po codziennych newsach. Nie wszystko czytałam, nie we wszystko miałam ochotę zagłebiać się od razu, jednak zawsze czytałam jednen artykuł - Mehmeta Ali Biranda. Z czasem zauważyłam, że właściwie kupuję ten dziennik tylko dla niego. Nikt tak jak on nie tłumaczył mi zawiłości tureckiej polityki, konfliktu turecko-kurdyjskiego, nikt tak odważnie nie oceniał posunięć Erdoğana i w ogóle ekipy rządzącej, nikt nie miał tak otwartego, liberalnego umysłu, nikt nie był tak oczytany i zorientowany w tym, co w ogóle dzieje się na całym świecie jak Mehmet Ali Birand. Przy okazji nikt nie pisał tak intrygująco, z ironią i poczuciem humoru. Za każdym razem po przeczytaniu jego artykułu, myślałam sobie - Boże, ale facet ma wiedzę i do tego jaki talent dziennikarski! 

W Turcji jednak pan Birand znany był głównie z telewizji, jako charyzmatyczny, przepełniony pozytywną energią, prezenter wiadomości. Miał też swój autorski program, był autorem wielu książek, pisał do najpoczytniejszych dzienników tureckich i zapewne robił jeszcze milion rzeczy, o których ja jeszcze nie miałam okazji się dowiedzieć.

Wczoraj nagle Mehmet Ali Birand odszedł na zawsze. I jest mi bardzo przykro...
Był absolutnie niezastąpiony i niepowatrzalny. Uważam, że tacy ludzie zdarzają się raz na milion... Turcja straciła niezwykłego dziennikarza i człowieka wielkiego intelektu.

Mnie, cudzoziemce, trudno było wczoraj powstrzymać łzy. Nie wyobrażam sobie, co czują Turcy, którzy tyle lat oglądali na ekranach swoich telewizorów ten charakterystyczny uśmiech pana Biranda...


PS. Zainteresowanych odsyłam do jego kolumny w Hürriyet Daily News

2 komentarze:

  1. Dowiedziałam się z Twojego bloga - nie mogę nazwać się fanką, ale rzeczywiście prawie codziennie gościł w moim mieszkaniu z porcją informacji. Kompetentny, z humorem, taka "stara dziennikarska szkoła". Przykro.

    OdpowiedzUsuń