Nowy rok dla mnie okazał się być
naprawdę całkiem NOWY. Zaczął się wyśmienicie i mam nadzieję, że będzie
tylko lepiej, czego sobie i Wam z całego serca życzę :)
Pod
koniec roku rada miasta Marmaris otworzyła nam piękny Dom Kultury, do
którego ta nazwa w ogóle nie pasuje. To raczej Centrum Kultury i Sztuki,
centrum muzyki, śpiewu, tańca, wystaw, twórczych spotkań, nowych
znajomości, koncertów itd.... A na pewno miejsce, które zmieniło moje
życie i pozwoliło mi w końcu wrócić po długim okresie "hibernacji" do
śpiewania. Nie licząc ubiegłorocznej przygody muzycznej, którą miałam w
Turcji, a o której może kiedyś tutaj napiszę, mam za sobą wiele
miesięcy, podczas których jak wiecie, musiałam skupić się przede
wszystkim na tym, żeby się tutaj zaklimatyzować i odnaleźć swoje
miejsce.
Tak
się jakoś w ubiegłym roku składało, że miałam bardzo dużo okazji do
mówienia po turecku - większość sytuacji po prostu mnie do tego
zmuszała. Na szczęście w większości przypadków były to bardzo miłe,
towarzyskie sytuacje. Latem, przez kilka dni gościliśmy B. - znajomą ze
Stambułu, z którą spędzałam prawie 24h na dobę. B. mówiąca pięknym
tureckim, inteligentna i sympatyczna dziewczyna, w sposób naturalny w
ciągu kilka dni wprowadziła do mojego słownika co najmniej kilka nowych
wyrażeń. Zimą z kolei, przez kilka dni gościliśmy S. - dziewczynę H., co
oprócz super okazji do mówienia cały czas po turecku (S, też wyraża się
elegancko, bez żadnych "yaaaa" itp.), było fantastycznym kulturowym
doświadczeniem. Bo oto wyobraźcie sobie S. - Turczynkę, dziewczynę
pochodzącą z dość konserwatywnej rodziny, noszącą chustę i czytającą
Koran, ale przy tym studiującą administrację, oczytaną i osłuchaną i
naprawdę inteligentną, do tego Kurdyjkę - siostrę naszego przyjaciela H.
(nie raz wspominanego przeze mnie na tym blogu) - Z., która też czyta
Koran, więc i chustę nosi, ale jak wiecie kurdyjska rodzina H. jest
chyba jeszcze bardziej inna i konserwatywna, i do tego mnie - o mnie już
co nieco wiecie. Wyobraźcie sobie teraz naszą trójkę na zakupach w
sklepie z bielizną, kiedy pokazuję im seksowny, czerwony komplet na
wystawie, a one kręcą głowami, przynoszą mi jakieś mikro stringi i
mówią, żebym wzięła coś bardziej seksi!!!!!!!!!!!! :) Allahim ya! :)
Oprócz zabawnych sytuacji, przegadałyśmy naprawdę wiele godzin. Okazało
się, że nawet z moim dalekim od perfekcji tureckim da się porozmawiać
zarówno o miłości, rodzinie, religii, kulturze, zwyczajach, jak i
polityce, systemie szkolnictwa i ekonomii.
Zapadła
mi też na długo w pamięci rozmowa z S., kiedy opowiadała, że na
weselach w jej rodzinie kobiety nie tańczą na tej samej sali, a nawet na
tym samym piętrze, co mężczyźni. Z przyjazdu do nas, do Marmaris,
musiała zrobić wielką tajemnicę i nieźle się nakombinować, żeby w ogóle
mogło to dojść do skutku. Gdyby ktoś się dowiedział, że przyjechała
odwiedzić H.....Na co ja chcąc ją pocieszyć, powiedziałam: "nie martw
się, z czasem to wszystko się zmieni, z czasem kobietom będzie więcej
wolno (dla sprecyzowania: tutaj, w Turcji wszystko zależy od tego w
jakiej rodzinie i gdzie się urodziłaś)", na co S. otworzyła szeroko oczy
i odpowiedziała mi: "Ale ja wcale nie chcę, żeby to się zmieniło! Ja
rozumiem dlaczego tak jest, poza tym moja matka tak żyła, babka tak
żyła, to są nasze wartości, ja wcale nie mam ani ochoty ani zamiaru tego
zmieniać." W tym momencie zrozumiałam jaką ignorancją wykazałam się,
zakładając, że ona pragnie na pewno tego, czego ja bym pragnęła będąc na
jej miejscu. Nic bardziej mylnego! Szczerze mówiąc to nawet w pewnym
sensie zaimponowała mi. Kiedy ostatnio widzieliście kogoś w Polsce
broniącego swoich tradycji, nawet jeśli życie w zgodzie z nimi nie jest
łatwe, wygodne i przyjemne?
W każdym razie dalej uważam, a nawet jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że język
jest na emigracji kluczem do rozpoczęcia nowego życia, do normalności,
do nawiązywania kontaktów, zawierania przyjaźni, a wreszcie do
wykorzystywania swoich talentów i umiejętności, bycia....użyteczną
częścią systemu, która nie tylko bierze, ale i daje. W efekcie również
do głębszego poznawania kultury, stając się jej częścią, a i zyskując
jakby nową tożsamość, jakby drugą tożsamość (bo nie wiem jak Wy, ale ja
aktualnie jestem na etapie, na którym mam jakby dwie tożsamości - ja w
Polsce i ja w Turcji, z obu czerpię i obie jakoś się przenikają).
To
przede wszystkim język właśnie umożliwił mi w tym roku to, co w
ubiegłym nie byłoby jeszcze możliwe. Zaraz po otwarciu Centrum Kultury,
zapisałam się na kurs tureckiej muzyki klasycznej i tańca
folklorystycznego. Tu muszę się pochwalić, że latem jeszcze, wiedząc o
planowanym otwarciu Centrum Kultury, napisałam list do rady miasta z
prośbą o stworzenie kursu muzycznego i językowego, no co odpisano mi, że
bardzo chętnie i że jak najbardziej! :) Nie sądzę, żebym była jedyną
osobą, która wpadła na ten pomysł, ale cieszę się, że w ogóle odważyłam
się to zrobić i że przede wszystkim udało się! Rok temu napisanie
takiego listu było dla mnie raczej nie do pomyślenia.
Efekt jest taki, że śpiewam w
reprezentacyjnym chórze rady miasta Marmaris (ja - Polka! :D) i tańczę w
reprezentacyjnym zespole tańca folklorystycznego rady miasta Marmaris!
:) Jedno i drugie sprawia mi niebywałą radość (stali czytelnicy wiedzą o
mojej przeszłości muzycznej ;) zabrzmiało niemalże jak "przeszłości
kryminalnej":D). Poznałam bardzo ciekawych, wspaniałych ludzi. Czesem
patrząc w nuty nie dowierzam, co ja śpiewam, ale w tych momentach
właśnie radość wypełnia mnie po brzegi! Akompaniują nam na dla mnie
jeszcze do niedawna nowych instrumentach takich jak np. kanun, a ja
myślę czasem sobie, że to chyba nie dzieje się naprawdę.
![]() |
Mam jeszcze w
najbliższych planach kolejne muzyczne kursy, mam nadzieję, że życia mi
na to starczy! :) Do tego zaczynamy koncerty i szczerze mówiąc - czuję,
że żyję! :)
Kochani, tego właśnie Wam życzę w 2013 - żebyście czuli, że żyjecie, oddychali pełną piersią i czuli krew krążącą w żyłach :)
Na deser przesyłam Wam kilka zdjęć z
niedzielnego spaceru. Żeby nie było - dzisiaj są u nas 2 stopnie!!!!
Ale trzeba przyznać, że niebo jest na szczęście nadal niebieskie i
słoneczko pięknie nam świeci, co bardzo doceniamy po wielu tygodniach
deszczu w listopadzie i grudniu.
Dla melomanów załączam kilka utworów, które mamy w repertuarze naszego chóru - jeszcze nie w naszej wersji, ale kto wie, może kiedyś do nagrań dojdzie ;) Póki co rada miasta funduje nam wszystkie kursy (poza językowymi) za darmo, więc może i studio da się zrobić? A może by tak do nich napisać w tej sprawie? ;)
1. Mój faworyt - uwielbiam!
2. Faworyt nr 2:
3. Też piękne, choć lekko się załamałam patrząc w nuty i ucząc się tego, ale z czasem okazało się, że nie taki diabeł straszny....da się :)
4. Uwielbiam, tekst jakże nieskomplikowany, a jakże uroczy :) Kiedy z całym chórem śpiewamy: "unut onu gönlüm, unut onu sen de", słowo daję, że każdy wkłada w to całe serce i całą salę przepełnia mega pozytywna energia! :)
Świetne rozpoczęcie Nowego Roku! :)
OdpowiedzUsuńTeż tak mi się wydaje :) Wszystkiego, co najlepsze w nowym roku dla Ciebie Rodzynki :) PS. Masz naprawdę fajnego bloga :)
OdpowiedzUsuń