sobota, 25 czerwca 2011

Çok sıcak ya...czyli "ale upał!"

Jest gorąco. Jest naprawdę bardzo gorąco. 36 stopni, 38 stopni, 40  stopni.... (w cieniu rzecz jasna). O tej porze roku to w Turcji Egejskiej normalne. Będzie jeszcze cieplej. Gdybym spędzała tu 2 tyg. w luksusowym hotelu, to pewnie ta informacja by mnie ucieszyła. Jednak jeśli chodzi o normalne życie, ta temperatura jest zabójcza, szczególnie bez klimatyzacji, która na razie w naszym mieszkaniu nie działa.

W praktyce wygląda to tak, że jest się cały czas zmęczonym, nie ma czym oddychać (jakby tlenu brakowało) i po każdej czynności trzeba umyć minimum twarz zimną wodą, jeśli nie wziąć zimny prysznic, co daje ulgę na ok 10 minut. Nie jesteśmy już nawet głodni. Śniadania, które normalnie celebrowaliśmy ok. 1h (tureckie śniadania są pyszne i zdrowe i kiedyś jeszcze o nich napiszę), teraz coraz częściej skrócone są do 20min lub w ogóle z nich rezygnujemy. Obiady są lekkie, w zasadzie pikantne warzywa w różnej postaci z jogurtem (turecki jogurt to jeden z moich ulubionych produktów, polski "bałkański" jogurt jest jedynie jego namiastką). Nasze kolacje coraz częściej ograniczają się do samych owoców. 

Aktualnie nie jestem w stanie przejść nawet kilkunastu metrów bez wytarcia twarzy, która po prostu jest całkiem mokra po takim spacerze. Że nie wspomnę o tym, że kiedy pomyślę o półgodzinnym spacerze na plażę w środku dnia, to robi mi się słabo na samą myśl. Już widzę jak idę a nade mną tzw. patelnia - czyli słońce, przekształcające mnie w stan płynny. Po kilkunastu minutach zaczynam słyszeć bicie swojego serca, nawet jeśli obok mnie przejeżdża akurat traktor, że już nie wspomnę, że czuję, że zaraz położę się na chodniku, bo to jedyne co przyniesie mi uglę (teraz w pełni rozumiem Brazylijczyków robiących sobie popołudniową drzemkę na środku chodnika!).

Dlatego mam rower. Na rowerze na plażę dojeżdżam 15 minut. Czuję wiatr we włosach itp., ale jak już przyjeżdżam, to na plaży wszyscy pytają co mi się stało, bo jestem cała mokra (na rowerze tego nie czuję, czuję dopiero jak z niego schodzę). Przy okazji aktualnie nie mogę zrozumieć turystów, którzy leżą CAŁY dzień na plaży na pełnym słońcu. Fakt, mają morze, do którego wskakują co jakiś czas. Wiem, bo też byłam taką turystką. Ale turyści tylko wypoczywają. Nie muszą niczego załatwiać w bankach, urzędach, nie muszą robić zakupów, ogarniać domu itp. Jakiekolwiek prace domowe, które wykonuję kończą się tak, że po 5 min. wyglądam jakbym właśnie wyszła spod prysznica (a przecież dopiero tam idę!), następnie pojawia się stan przedzawałowy (starość nie radość ;)).

Jest jednak ktoś kto pomyślał o nas - właścicielka domu. Jakiś czas temu z całą rodziną wyczyściła, odnowiła i napełniła świeżą wodą basen, który jest w naszym ogródku! My mamy to szczęście, że mieszkamy na parterze, więc do basenu możemy wchodzić prosto z naszego balkonu :) Ot, taki nasz mały luksus, który uprzyjemnia nam życie w tej z piekła rodem temperaturze.



Są jeszcze  słynne wszędzie wokoło organizowane "boat trip" - idealne na upalny wolny dzień :)

Wyglądają mniej więcej tak:



Łodzie płyną pomiędzy mniej więcej takimi skałami:


Wskakujemy z nich mniej więcej do takiej wody:


Podziwiamy takie widoki:


Zatrzymujemy się przy takich plażach (ten czarny punkt po prawej to krówka):


Załoga dwoi się i troi, żeby zapewnić turystom rozrywkę:


A mimo to przyroda stanowi dla nich znacznie silniejszą konkurencję:


A wszystkiemu od lat przypatrują się niczym niewzruszone skały:


Tureckie wieczory są idealnym dopełnieniem takiego dnia - nargila, Efes, midye - przysięgam jestem w stanie zjeść ich tyle ile jestem w stanie zjeść sushi - ci, co mnie znają to wiedzą :)


No i na koniec - nie sądziłam, że kiedykolwiek nawet o tym pomyślę, ale.......
marzę o deszczu!!!!!!!!!!!!!!!

6 komentarzy:

  1. witam serdecznie :)
    jestem z Bursy, może 40 u nas nie ma, ale deszcze jest dość często, z czego ponoć słynie Bursa, ale... on wcale nie chłodzi, a daje tylko uczucie mokrego powietrza które się lepi i otula jak maź jakaś :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Cię Iza :) Jestem stałą czytelniczką Twojego bloga i bardzo go lubię. Co do pogody w Bursie, to jeśli masz taki deszcz o jakim piszesz, to nie przejmuj się - przynajmniej nie musisz używać balsamu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi chyba już się organizm przyzwyczaił do takiej pogody, ostatnio po spędzonych 3 miesiącach w Polse, wrociłam do siebie i tylko 3 dni "chorowałam" na pogodę. Własnie bylam mokra na twarzy, nie mialam czym oddychac. Teraz siedze sobie w mieszkaniu, nie mamy tu klimatyzacji (popsula sie a wlasciciel mieszkania nie chce naprawic) i nic mi nie jest. Wczoraj nawet wyszlam sie na 2 godziny posmazyc nad osiedlowym basenem, tez nic nie bylo.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie już z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej. Tym bardziej, że ostatnie kilka dni dały nam trochę wytchnienia od upałów (tzn. temperatura zeszła do ok. 30 stopni, a wieczorami było całkiem chłodno). Do wszystkiego da się przyzwyczaić. Pewnie do tego, że nie mogę się umalować jak człowiek, kiedy wychodzimy czasem wieczorem, bo wszystko elegancko słpływa po 5 min. - też ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tutku ja mam ze soba wszystko do make - up ale nıe wyobrazam sobıe podkladu w taka pogode, jestem na weekend u G w Değirmendere jest goraco jak w pıekle ja latam po domu prawıe w samych gacıach a G za mna ı zaslanıa okna bo co powıedza sasıedzı :D guzık mnıe to ınteresuje jak jest 40 w cıenıu a ja gotuje obıad hahaha Europa przyjechala do Turcjı :D pozdrawıam ale nıe goraco :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, skad ja znam to zaslanianie okien!!! :)

    OdpowiedzUsuń