sobota, 9 lipca 2011

Turecki standardowy wieczór wypadowy ;)

My też czasami wychodzimy wieczorem na miasto :) U nas oznacza to wycieczkę do Marmaris. W różnych celach - zakupy, spotkanie z przyjaciółmi, klub, pub, koncert, spotkanie z rodziną A. itd. Przedwczoraj nadarzyła się ku temu okazja - do naszego znajomego N. przyjechała w odwiedziny jego dziewczyna - B. ze Stambułu. W związku z tym zaplanowaliśmy wypad do Marmaris, żeby sobie spędzić miło czas w jednej z nadmorskich knajp, a potem pójść gdzieś potańczyć. Pech chciał, że pół godziny przed wyjściem zadzwonił do nas H. - najlepszy przyjaciel A. Okazało się, że właśnie jego rodzina przyjechała do Marmaris ze Stambułu z całym dobytkiem ich życia i trzeba im pomóc w przeprowadzce. Tutaj każda przeprowadzka to jedno wielkie pospolite ruszenie - wszyscy znajomi rzucają natychmiast wszystko i przyjeżdżają Ci pomóc. Tak też i my planowaliśmy zrobić. 

Żeby wilk był syty i owca cała postanowiliśmy nie rezygnować z wyjścia na Bar Street (ulica w Marmaris - centrum wszelakiej, aczkolwiek głównie klubowej rozrywki w promieniu kilkudziesięciu kilometrów) i jednocześnie pomóc H. Wszystko to jednak okazało się wielce skomplikowane i w dużej mierze spontaniczne - jak zwykle. Nie wdając się w szczegóły dot. tego jak do tego doszło, około godzinę później znalazłam się z A. na pędzącym motorze w szpilkach i sukience, którą wiatr unosił gdzieś mniej więcej na wysokość moich uszu :) Przed nami, obok nas i za nami motor - znajomi znajomych, którzy zazwyczaj w sytuacjach, kiedy komuś trzeba pomóc, wyrastają nagle nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd jak grzyby po deszczu. 

Tak oto znaleźliśmy się w centrum przeprowadzki, czyli w ogromnym, ponad 100 metrowym (dosyć typowy tutaj metraż) mieszkaniu. I tu ciekawostka kulturowa. Otóż w ciągu kilku sekund okazało się, że w pokoju, do którego wchodzimy znajduje się około 20 facetów - znajomi, którzy przyszli pomóc. H. - organizator całego przedsięwzięcia w trybie natychmiastowym eskortował mnie w towarzystwie A. do pokoju obok - nie miałam okazji z nikim z tych 20 osób się przywitać, co u nas w Polsce byłoby czymś zgoła normalnym. Tutaj natomiast absolutnie taka sytuacja nie wchodzi w grę, ponieważ: 

1. Byli tam sami TYLKO mężczyźni, a ja byłam jedyną kobietą w tym pomieszczeniu.
2. A. znał tylko kilka osób w tym pomieszczeniu.
3. Byłam wystrojona (no w końcu mieliśmy iść na Bar Street!), co na starcie mnie dyskwalifikowało - nie daj Boże ktoś mógłby na mnie spojrzeć - skandal, awantura, a może i nawet bójka gotowa.

Następnie ci, którzy mnie znają, zajrzeli do pokoju, do którego zostałam wyprowadzona, kulturalnie witając się ze mną tradycyjnym: "merhaba yenge"(yenge nazywa się tutaj dziewczynę/narzeczoną/żonę - w każdym razie jest to zwrot od razu uświadamiający wszystkim, że jestem zajęta ;)).
Szybko okazało się, że tyle osób przyjechało, że nasza pomoc jednak nie jest potrzebna. W związku z tym zgodnie z naszym planem spotkaliśmy się w knajpce nad morzem z N. i B., żeby sobie posiedzieć razem, zapalić nargilę (shisha) itp. 

Jedna z typowych tureckich nadmorskich knajpek - nargila, tavla (popularna w Turcji gra) i czas przepuszczany przez palce :)
Kilka godzin później wylądowaliśmy w klubie - i tu znowu kapitalna różnica kulturowa. Jeśli myślicie, że transwerstyci są popularni w Europie, zapraszam do Marmaris! Po pierwsze analogicznie do naszej warszawskiej ulicy Poznańskiej - tutaj mamy również ulicę, na której po zmroku miejsce przy każdej latarni jest automatycznie obsadzone :) I uwaga, uwaga: PROSTYTUCJA W TURCJI JEST LEGALNA! Tak, w Turcji, w której filmy w TV są tak cenzurowane, że nawet papieros na ekranie jest zamazany magiczną mgiełką, nie wspominając o innych scenach, w Turcji, w której nawet youtube jest zablokowany, bo zawiera treści obrażające Ataturka! 

Ale co ciekawe - miejsca przy latarniach obsadzone są przez.....PANÓW! Oczywiście panowie wyglądają jak panie i przy tym wyglądają nienagannie - figura naprawdę do pozazdroszczenia (gdyby nie te barki lekko szersze od bioder), długie, zgrabne, umięśnione nogi, zero cellulitu, mega wysokie szpilki, piękne włosy (generalnie większość Turków ma bardzo ładne włosy, więc wyobraźcie sobie jak takie włosy wyglądają kiedy są długie - jak reklama super szamponu do włosów!).

Transwerstyci są również bardzo popularni na Bar Street - często są tancerzami w klubach. Więc wyobraźcie sobie, że kiedy przyszliśmy potańczyć do klubu, okazało się, że tańce tańcami, ale jednak główną atrakcją klubu i wieczoru jest tancerz na podium. Twarz piękna - niczym nie ustępująca twarzy Miss World. Włosy - reklama szamponu. Nogi - modelki wysiadają. I....umięśniony tors, co trochę kłóciło mi się z całą resztą... Pan wysmarowany był brokatem od stóp do głów i tańczył tak, że widać było od razu, że chyba robi to całe życie. Generalnie każdy kto wchodził do klubu zawieszał wzrok na min. 20 minut na tancerzu - przysięgam, jest zjawiskowy! I taki....dziwny. Może za mało transwerstytów w życiu widziałam, ale czułam się nieco zagubiona próbując jakoś złożyć ten obraz w całość. Pół pan, pół pani. A. przyzwyczajony do widoku tego typu tancerek-tancerzy wzruszył ramionami i skwitował to tylko uśmiechem i powiedział to co zwykle mówi, kiedy mnie coś w Turcji zaskakuje: "normal!".

No i nie ma jak çorba (zupa) o 4 nad ranem - u nas w Polsce po clubbingu idziemy na kebaba, a w Turcji idzie się na zupę :) Nie ma to jak treściwa i ostra (jak zawsze!) zupa-krem z soczewicy. I sympatyczne robaczki o długości min. 2 cm spacerujące w knajpce po podłodze i krzesłach - "normal, normal, afiyet olsun!" - smacznego! :)

PS. Byłabym zapomniała - pozdrawiam Wszystkich czytających tego bloga z bliskich i dalekich krajów takich jak: Polska, Niemcy, Stany Zjednoczone, Włochy, Irlandia, Rosja, Austria, Kanada, Francja - dzięki, że mnie czytacie :) Możecie też komentować - to nic nie boli i nic nie kosztuje ;) Pozdrawiam też wszystkich z Turcji - wiem, że nie jestem tu sama :)

4 komentarze:

  1. Dopiero za tydzień pojawiam się w marmaris a już teraz czuję tą niezwykłą atmosferę - dziękuję! Choć muszę przyznać, że za każdym razem kiedy tu zaglądam czuję tą niezwykłość albo może i 'zwykłość' i właśnie to mnie tak przyciąga - nie tylko do blogu ale i do samej turcji.
    Naprawdę, jeszcze nie rozumiem wszystkich tradycji i zachowań - chociażby opisanej przez Ciebie zazdrości, bo chyba tak można to nazwać.. I niestety obawiam się, że chyba nigdy do końca nie zrozumiem.. :) Jeśli mogę liczyć na jakieś podpowiedzi byłabym wdzięczna! :)

    Opisany tancerz to chyba Simon z A. club, który to naprawdę na najwyższym poziomie wykonuje swoje niekiedy nawet akrobatyczne show, prawda?

    My zamiast zupy często kończymy noc zajadając midye :) Mmmmm.. Pycha!!

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja rozumiem ta zazdrosc, bo w Belgii sporo widzialam. W Brukselii jest sporo takich kafejek tylko dla panow-Turkow, w ktorych personel to... polskie dziewczyny. Wiele razy z nimi rozmawialam...U mnie na wsi tez sporo Turkow i Kurdow (co dziwnego publicznie znosza sie i nawet "dzialaja" w swojej organizacji)tylko pewnie jak w Turcji sa roznice majatkowe (sa super bogaci ktorzy podobno dzialaja w biznesie hotelowym w Turcji i dyskotekowo -burdelowym w NL-maja domy i auta na ktore nie stac nawet super bogatych Belgow,sa biedni,ktorzy zyja z zasilkow socjalnych oraz mlodzi,ktorzy postawili na biznes i we wsi maja najlepszy bar z kebabem w calej okolicy oraz prowadza od rana do nocy sklepik. Ich bardzo szanuje (znajomi mojej corki) bo ciezko pracuja na to co juz w ciagu 2-3 lat osiagneli
    A moze tak w przyszly tydzien zrobimy gdzies w Marmaris spotkanie fanow bloga???Pisze sie...To wlasnie dzieki netowi i blogom poznalam wiele fajnych dziewczyn (2 lata temu zorganizowalam dla rodziny objazdowke po Wloszech i najpierw poznalam swietne rodaczki ktore powiedzialy mi gdzie co i jak i teraz troche tez licze na to,ze tu otrzymam info takie. Sama moge poradzic nt Beneluxu (jako hobby od czasu do czasu organizuje wycieczki polonijne (moj nick na FB) dla znajomych i zapraszam na rodzinna stronke www.websnet.be

    OdpowiedzUsuń
  3. Gottın - A. powıedzıal, ze to nıe slynny Sımon z klubu A. :) Co do zazdroscı, to da sıe przezyc ı chyba da sıe do tego przyzwyczaıc. A mıdye jestem w stanıe zjesc o kazdej porze dnıa ı nocy w kazdej ıloscı :)
    Jo - to bardzo cıekawe co pıszesz. A jednak okazuje sıe, ze sporo Turkow jest w Belgıı. Co do spotkanıa 'fanow bloga' jak to okreslılas to czuje sıe nıeco onıesmıelona :) Ale nıe mam nıc przecıwko temu, zeby sıe spotkac.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jak?? Ja jutro wieczorem wyjezdzam z domu i w srode do Marmaris. Chcialabym jeszcze ciebie podpytac o pare rzeczy na priva. Please odezwij sie do mnie na joannapibe@yahoo.com ,bo tu swoj profil podpielam pod email meza :-)) o czym on nie wie

    OdpowiedzUsuń